Wydanie: PRESS 07/2010
Czejarescu
Z Romanem Czejarkiem, szefem „Lata z radiem”, rozmawia Jarosław Murawski
Poczuł Pan ojcowską odpowiedzialność za „Lato z radiem”?
Tak. Jarosław Hasiński i Ryszard Hińcza, którzy namówili mnie do powrotu, mieli świadomość, że „Lato” znalazło się na krawędzi. Z dochodowej kury zamieniło się w ciężar dla publicznego radia. Gdyby pieniądze na „Lato” się nie znalazły w tym roku, tego programu by już nie było. „Lato z radiem” przeszłoby do historii tak jak Studio 2.
Jeszcze trochę, a Polskie Radio samo przejdzie do historii. Wrócił Pan pracować do firmy, która – jak przekonuje sam prezes Hasiński – za chwilę upadnie.
Nie upadnie. I to jest problem. Bo gdyby media publiczne mogły upaść, to parę osób bardziej by się nimi przejęło. W mediach publicznych jest cała masa fajnych osób, ale jest też masa tych, które w ogóle nie czują, że coś jest nie tak. Gdy tu wróciłem, aż się złapałem za głowę. Powiedziałem: „Wezmę was na wycieczkę do radia komercyjnego, zobaczycie, jak to wygląda od kuchni”. Nikt nie był zainteresowany. Słyszałem: „Przyszedł z Eski i się wymądrza”.
Problem z ludźmi w Polskim Radiu jest taki, że im się wydaje, że to radio zawsze było, więc zawsze będzie. Nie mają presji kasy ani presji czasu. Iluż już słyszeliśmy prezesów, którzy stwierdzali, że wali się, jest źle. Na tych narzekaniach minęło 20 lat wolnej Polski. I zawsze jakoś było.
Jarosław Murawski
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter